Dzisiaj niestety poległam z grypą w łóżku. Ciężko wtedy
zebrać myśli, głowa zdaje się pękać, a kości bolą nawet przy oddychaniu. I w
takich chwilach przypominają mi się artyści, których twórczość inspirowana była
chorobą.
Czasem była to choroba ciała jak u Fridy Kahlo, która
znaczną cześć życia była przykuta do łóżka. A ja mam przed oczami obraz znany z
wielu reprodukcji „Krzyk” autorstwa Edvarda Muncha. Możecie przeczytać wiele
opisów i interpretacji tego obrazu, a właściwie obrazów ponieważ Munch
namalował 4 wersje obrazu.
Dlatego pozwólcie, że ja skupię się na emocji jaką ten obraz
przedstawia. Nieokreślona postać trzyma się za głowę w dziwnie wygiętej pozycji
ciała i krzyczy. Wiemy to po otwartych ustach postaci na pierwszym planie,
powyginane linie tła obrazu i zestawienie kolorystyczne wprowadzają nastrój
niepokoju. Krzyk jest raczej mało lubianą ekspresją-nie raz widzieliście
rodziców nerwowo próbujących uspokoić krzyk dziecka. Wstydzimy się kiedy w
nagłych emocjach nakrzyczymy na kogoś. Czujemy się źle kiedy ktoś krzyczy na
nas. A jednocześnie jest to ekspresja, dzięki której można ostrzec kogoś przed
niebezpieczeństwem. Bardzo dużo mówi się o negatywnych skutkach przewlekłego
stresu, tłumieniu w sobie emocji.
Krzyk, wyrzucenie z siebie strachu, bólu czy bezsilności,
może mieć terapeutyczny wpływ na nasze zdrowie. Oczywiście nie polecam krzyku
na codzienne kłopoty i trudności. Ale zdecydowanie polecam wyrażanie swoich
uczuć również krzykiem. Taki głęboki oddech, napięcie przepony i wyrzucenie z
siebie tego co nas przytłacza. Oczywiście miejcie na uwadze gdzie i przy kim
krzyczycie. A może spróbujecie takiego arteterapeutycznego ćwiczenia i
namalujecie obraz oddający podobnie ekspresję jak „Krzyk” Muncha?
Polecam, może być ciekawa i pouczająca zabawa.
Polecam, może być ciekawa i pouczająca zabawa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz