środa, listopada 28, 2018

Moja słabość

Moja słabość

Dzisiaj przyznam się do jednej z moich słabości… totalnie mylę kierunki świata - wschód, zachód, prawo, lewo. Mój artystyczny mózg robi mi małe psikusy, prawo czy lewo - jest mu wszystko jedno. Czasem jest tylko śmiesznie, a czasem strasznie, ale nigdy nie jest nudno. Kiedy jest śmiesznie, to na przykład zupełnie nieoczekiwanie znajduję jakąś wspaniałą przyrodniczą scenerię na słonecznej polanie w środku lasu. Nie szkodzi, że nie za bardzo wiem jak wrócić do zaparkowanego gdzieś samochodu, nie ma zasięgu nowoczesnych wynalazków typu „gps” i google mapy - po prostu jest pięknie. Ale z tej mojej słabości wynikają czasem niezapomniane sytuacje.

Byłam kiedyś na dość egzotycznej wycieczce w Egipcie (najbardziej egzotyczne było przebywanie w kajucie statku wycieczkowego wielkości małej łazienki w bloku). Jednym z przystanków w podróży była noc w pobliżu Luksoru i zwiedzanie zabytków następnego dnia. Luksor, jak wiele miast z historią sięgającą wielu stuleci, to miasto kontrastów, starożytnych zabytków, muzułmańskich zwyczajów i niesamowitych zapachów. Wieczorem temperatura powietrza robi się na tyle znośna, że można udać się na spacer. Miejscowa ludność (oraz turyści z wycieczkowych statków) wysypują się z rozgrzanych budynków, miasto zaczyna swoje nocne życie. Idąc uliczkami Luksoru można poczuć rytm tego miasta - kafejki, restauracje, place są wypełnione ludźmi, rodzinami, które wychodzą na gwarne ulice spotkać sąsiadów, znajomych i dzieciakami bawiącymi się na trawnikach i placach. Całe rodziny biesiadują na trawie, jedzą, rozmawiają, spędzają wspólnie czas. Każdy mijany sklepik, restauracja ma swoje zapachy, kolory, dźwięki. Kiedyś zorientowałam się, że bardziej zapamiętuję zapachy niż obrazy z miejsc w których byłam. 

Ale zaczęłam ten post od mojego problemu z orientacją w przestrzeni.
Zwykle jeśli skręcimy dwa razy w prawo, i w prawo, to wychodzimy z powrotem w miejscu gdzie już byliśmy. Do dzisiaj nie mam pojęcia jak to się stało, ale dziwnym trafem, podczas wieczornego spaceru, nagle zrobiło się troszkę nieswojo, nie żeby od razu niebezpiecznie. Ale właśnie skręcając w prawo i w prawo z rozświetlonej, rozkrzyczanej ulicy znalazłam się w takiej troszkę mało jasnej, a właściwie całkiem ciemnej uliczce, z mocno uzbrojonym ochroniarzem banku i całkiem sporą liczbą ulicznych barów i ich klientów w bardzo mało europejskich ubraniach i raczej płci męskiej. Oj mądra opatrzności, przypomniało mi się, że mam przy sobie wizytówkę statku, który był moim chwilowym domem. I kiedy tylko pojawiła się na horyzoncie sylwetka taksówki, szybko machnęłam ręką i pokazałam tę wizytówkę. Kierowca, gdy spojrzał na nazwę statku, aż krzyknął w zupełnie niezrozumiałym dla mnie języku i ruszył dosyć szybko w zupełnie innym kierunku niż się spodziewałam! No masz, czyli nie dość, że się zgubiłam, to jeszcze szłam w złym kierunku. Późna pora, biała kobieta w obcym kulturowo i językowo kraju. No dobra, miałam stracha, ale do dziś się do tego nie przyznałam.

Na szczęście taksówkarze na każdym końcu świata mają wyczulony wzrok na błąkających się turystów. A ja mam nawyk zabierania ze sobą ulotek, reklamówek i wizytówek miejsc, które zwiedzam albo w których mieszkam. Mój brak orientacji w terenie ma swoją dobrą stronę. Kiedy wiem, że nie mam na kogo liczyć (bo jestem gdzieś sama albo może być problem z „dogadaniem” się) jestem bardziej uważna. Idąc, zwiedzając nowe miejsce, zapamiętuję jakieś charakterystyczne budynki, detale, liczę uliczki, które mijam, rozglądam się za wysokimi elementami krajobrazu, które mogą mi wskazać kierunek itd.

Nawet jeśli nie macie, jak ja, problemu z poruszaniem się, a właściwie z gubieniem się, polecam Wam pewną zabawę.
Bardzo często jeździmy, chodzimy tymi samymi drogami codziennie, ale nie zwracamy uwagi na otoczenie. Spróbujcie popatrzeć na miejscowość, w której mieszkacie  jak turysta, który jest tutaj pierwszy raz. Zobaczcie jakie są wokoło budynki, dekoracje architektoniczne. Jakie są charakterystyczne punkty, ile mijacie ulic w drodze do/z pracy. Co chcielibyście pokazać innym w swojej miejscowości, z czego jesteście dumni? Co jest wizytówką, a co może należałoby zmienić?
A Luxor polecam, wart jest trudów zwiedzania - tylko jeśli macie klaustrofobię wybierzcie troszkę większą kabinę na statku.



Fot. podroze.se.pl



środa, listopada 21, 2018

Za oknem szaro i buro

Za oknem szaro i buro

Za oknem szaro i buro, słońce dzisiaj nie chciało nawet na chwilę wyjść zza chmur. Dlatego, albo mimo tego, zabieram Was dzisiaj na pełną słońca wyspę Lanzarote. Mieszkał tam do niedawna niesamowity artysta. Mógł sobie spokojnie wieść beztroskie życie celebryty, martwiąc się jedynie o to, w jakiej nowojorskiej knajpie zjeść najbliższy lunch. On jednak wrócił w swoje rodzinne strony na wulkaniczną wyspę i zmienił ją na zawsze.

Tym artystą był Cesar Manrique - wizjoner, projektant, konstruktor. Z informacji jakie można o nim znaleźć, dla mnie bardzo ważna jest ta, że miał odwagę i przekonał społeczność wyspy do zachowania jej spójnego stylu architektonicznego i konsekwentnego braku bilbordów i reklam.

Wyspy Kanaryjskie są bardzo specyficzne, surowe, czarne wulkaniczne krajobrazy i niesamowite klify z nieustającym szumem morza i bryzy rozbijającej się o skały wody. Co roku tysiące turystów przyjeżdżają z różnych stron świata kąpać się w promieniach słońca i poleniuchować przy hotelowych basenach. Chciałabym pogadać sobie z panem Cesarem i zapytać, w którym momencie życia uświadomił sobie zagrożenie dla takich małych miejscowości jak Arrecife czy Tahiche. Przecież machina nazywana przemysłem turystycznym ma tyle zalet! Nikomu nieznane biedne wioski mogą stać się turystycznymi metropoliami dającymi pracę tysiącom mieszkańców - w obsłudze hotelowej, restauracjach, barach, salonach masażu, sklepikach z pamiątkami. A dojazd do hotelu? Lotniska, obsługa, przewoźnicy, transport zakwaterowanie spragnionych relaksu turystów. Bilbordy zachwalające wspaniałe hotelowe baseny, miejsca rozrywki, restauracje, mini golfy, windsurfing, zwiedzanie okolicy, itd. Mnóstwo ludzi ma mniej lub bardziej dochodowe zajęcie tylko dlatego, że na jednym końcu ziemi jest zimno i ponuro, a na drugim wręcz przeciwnie.

Czyżby niesamowity Hiszpan, obywatel nieskrępowanego, kolorowego świata artystów, widział też tę drugą stronę? Góry śmieci zostawionych w hotelowych pokojach, marnotrawienie żywności, niszczenie naturalnego środowiska dla kaprysu przyjezdnych i zysku właścicieli obiektów (niekoniecznie tubylców)?

A może ciekawsza byłaby rozmowa z mieszkańcami Tahiche o tym, kim dla nich był, jest, Manrique i jego wizje? Czy wyobrażają sobie swoją wyspę bez fantastycznych, kolorowych, mobilnych rzeźb jego autorstwa lub pomysłu? Czy lubią przebywać w przestrzeniach przez niego stworzonych, jak chociażby kaktusowy teatr? Reżim jednakowego lub podobnego wykańczania elewacji domów, to dla nich duma przynależności do wspólnoty czy „niewola i kajdany”?
O mamo, chyba zacznę uczyć się języka hiszpańskiego!

No dobrze, przyznam się, tak naprawdę bardzo lubię hotele, są przewidywalne i bezpieczne. Ale jednocześnie złości mnie mnóstwo rzeczy - brak poszanowania przyrody dla chwilowego zysku, marnotrawstwo jedzenia, którym można się podzielić, zaśmiecanie przestrzeni zamiast podziwiania piękna przyrody. Czy opisana dziś wyspa jest przykładem, że można pogodzić różne interesy? Mam nadzieję, że tak i że nie jest to wyjątek. 
Do zobaczenia na Wyspach Kanaryjskich, albo gdziekolwiek indziej, gdzie akurat jest cieplutko i świeci słońce!



środa, listopada 14, 2018

Pochwała wolności

Pochwała wolności

„Parada szła za ogromnym pojazdem, na którego czele stał jeden z artystów przebrany za lotnika, w dłoniach trzymał ogromne białe flagi. Za nim maszerowała na szczudłach kobieta, która niosła na ramionach wodę, kukła obwiązana czerwoną chustą i zwierzęta, przede wszystkim ptaki. Jeden z nich miał niebiesko-żółte kolory i pchał wózek, na którym znajdowało się ułożone z kolorowych rur gniazdo, a w nim papierowe pisklęta.”

Jak co roku Poznań zachwycił mnie rozmachem i doskonałą organizacją obchodów święta ulicy św. Marcina oraz odzyskania niepodległości, tym bardziej hucznie obchodzonym w tym roku z okazji 100 rocznicy. Również wystawa, która była moim pretekstem do wycieczki na drugi koniec Polski, na długo zostaną w mojej pamięci (nic nie powiem o rogalach, które zostaną mi w biodrach :)).

I kiedy sobie tak chodziłam i oglądałam, słuchałam i smakowałam to świętowanie, nie mogłam oderwać się od myśli o różnych aspektach wolności. Pewnie zgodzicie się ze mną, że wolność dla artysty ma szczególne znaczenie. Brak wolności może być  dla artysty impulsem do rozwoju, poszukiwania nowych rozwiązań, kreatywności. W swoich dziełach, wytworach może, pomimo braku wolności, mówić o tak ważnych sprawach, jak tożsamość narodowa, historia, honor, patriotyzm. Powstają wtedy wielkie malarskie przesłania jak „Hołd Pruski" Jana Matejki czy epokowe dzieła literackie jak „Noc listopadowa” Stanisława Wyspiańskiego.

Wolność dla mnie tu i teraz ma wymiar bardzo ludzki, zwyczajny - chcę mieć prawo do realizowania marzeń, planów, do podróżowania, zwiedzania. I wtedy mam przed oczami niesamowite obrazy polskiej artystki - Tamary Łempickiej.

„Sławna portrecistka paryskiej bohemy lat dwudziestych namalowała swój portret, który stał się ikoną tamtych czasów. Oto wizerunek nowoczesnej kobiety – wyemancypowanej i pewnej siebie. W niewielkim, niebieskim kapeluszu-kasku na głowie prowadzi samochód w tym samym kolorze. Dobrze wie, dokąd zmierza. Jest uwodzicielska i elegancka. W wyrazie twarzy modelki artysta wyraził kwintesencję kobiety wyemancypowanej, walczącej o swobodę i wolność przekonań.”


Tamara Łempicka, „Autoportret w zielonym Bugatti”, 1929

„Łempickiej można nie lubić. Za lekkie obyczaje, za kroczenie przez życie po trupach, za umiłowanie bogactwa, za jej „zbyt” erotyczną sztukę. Ale Tamarę trzeba podziwiać. Za siłę charakteru, za doskonałą zdolność obserwacji i łączenia różnych tradycji malarskich widoczną w jej obrazach, za ten erotyzm, który udostępniła kobietom i nadała im jako prawo. Najbardziej jednak należy podkreślić jej wkład w emancypację kobiet. Być może Łempicka była celebrytką swoich czasów, ale to dzięki temu pokazała, że kobiety też mogą kroczyć własną drogą, osiągając przy tym sukces.”

Mam nieodparte wrażenie, graniczące z pewnością, że mimo upływu lat ciągle trzeba rozmawiać o wolności. Zarówno o tej wolności rozumianej w szerokim znaczeniu- Państwa, Ojczyzny, patriotyzmu czy demokracji, jak i w prawie do własnego rozwoju. Kiedy w prywatnych rozmowach słyszę słowa pogardy dla innych strasznie się złoszczę. Unikam jak zarazy każdego przejawu szowinizmu, nacjonalizmu czy zwykłego chamstwa. Chciałabym każdej osobie dyskryminowanej, wyśmiewanej czy poniżanej powiedzieć, że zasługuje na szacunek, zrozumienie i wolność realizowania własnej drogi. 

Tak! Plenerowa Akademia Sztuki jest miejscem gdzie każdy może wyrażać swoje poglądy, realizować swoje marzenia, rozwijać kreatywność. Możemy wspólnie tworzyć, ale też możemy rozmawiać o ważnych i mniej ważnych sprawach. Nie musimy się ze sobą zgadzać, możemy mieć odmienne poglądy na życie, związki, diety. Jest tylko jeden warunek - w Plenerowej Akademii Sztuki Beaty Duda obowiązuje bezdyskusyjny szacunek dla drugiego człowieka. Tyle i aż tyle.

A w najnowszych informacjach ukazała się taka oto wiadomość:
"Na aukcji "Impressionist and Modern Art" domu aukcyjnego Christie's praca Tamary Łempickiej "La Musicienne" została sprzedana za 9 mln 87 tys. 500 dol., czyli ponad 34 mln zł. Tym samym ustanowiono nowy rekord cenowy za obraz polskiego artysty-malarza."



Fot. oraz cytat: http://poznan.wyborcza.pl/poznan/7,36001,24155985,wielka-parada-na-sw-marcinie-i-obchody-100-lecia-niepodleglosci.html?disableRedirects=true
Cytat: http://www.polskina5.pl/motyw_wolnosci_w_malarstwie
Cytat: https://niezlasztuka.net/o-sztuce/kokietka-tamara-lempicka/
Cytat: https://kultura.onet.pl/wiadomosci/praca-tamary-lempickiej-sprzedana-za-ponad-34-mln-zl-to-najdrozszy-obraz-polskiego/htccyt6



środa, listopada 07, 2018

Świętomarcińskie rogale

Świętomarcińskie rogale

Chodzenie do galerii sztuki jest dla artysty tak normalne, jak oddychanie. Ale nie każda galeria artystom się podoba, a dokładnie to, co się tam wystawia. Są też takie galerie, do których choćby przez zaspy śniegu i w ulewnym deszczu artysta się zaczołga. 
No dobrze, troszkę tylko podkolorowałam ten wstęp. 
Ale rzeczywiście jest kilka takich galerii, które mogłyby być moim domem. Jedną z nich (która mnie niesamowicie inspiruje) jest Muzeum Kultury ZAMEK w Poznaniu. Aktualnie wydarzeniami i wystawami zawładnęła rocznica odzyskania niepodległości. Nie spodziewajcie się jednak zobaczyć przykurzonych obrazów patriotycznych zrywów (nawet jeśli zasługują na godne miejsce w historii sztuki). 

Poznańska galeria proponuje szereg imprez towarzyszących wystawie, które mają nas skłonić do refleksji i wciągnąć w dyskusję na temat wolności.

„Wolność to dopiero początek.
Wolność to pojęcie zarówno wzniosłe i zabarwione pozytywną emocją, jak i wieloznaczne i trudne do zdefiniowania. Stwarza to poważny problem, gdyż sposób rozumienia idei wolności jest kluczowy dla funkcjonowania każdej wspólnoty, w której określane są obszary podlegające regulacjom i te sfery życia, w które żadnej ustalającej owe reguły władzy nie wolno wkraczać.

Program „Pochwała wolności”, przygotowany przez CK ZAMEK w ramach obchodów 100. rocznicy odzyskania niepodległości, jest formą naszego udziału w dialogu na temat rozumienia idei wolności. Uważamy, że dyskusja na temat sposobu jej pojmowania powinna trwać nieustannie, uwzględniając różne punkty widzenia, ścierające się interesy, a przede wszystkim potrzeby grup mniejszościowych, którym sama niezależność państwowa i demokratycznie wyłaniana władza nie gwarantują automatycznie dostępu do pełni praw obywatelskich.

W tradycji polskiej pojęcie wolności odnosi się przede wszystkim do doświadczenia zaborów. Konsekwencje wynikające z historii w dużej mierze określają narrację dominującą podczas obchodów 100. rocznicy powrotu naszego kraju na mapę Europy. W takim ujęciu byt narodu i pomyślność polskiego etnosu są wartością nadrzędną, spychającą na dalszy plan zagadnienia dotyczące praw jednostki i wolności obywateli. Zdajemy sobie sprawę, podobnie jak pokolenie przełomu XIX i XX wieku, że bez niepodległej ojczyzny – w której swobodnie może rozwijać się tożsamość kulturowa, język i narodowa wspólnota – nie może być mowy o pełnej wolności. Niemniej niezależność państwowa jest dla nas warunkiem pierwotnym, koniecznym, lecz niewystarczającym dla urzeczywistnienia pełni idei wolnościowych.”

Jestem bardzo ciekawa tej wystawy, chociażby dlatego, że zupełnie nie znam bohaterów tamtego czasu, może poza Korczakiem, a jest to część naszej narodowej historii.
Nie odmówię sobie również parady z okazji odzyskania niepodległości i spróbowania poznańskich smaków. Poznań słynie przecież jeszcze z innej atrakcji - słodkich rogali! 

W tym roku będzie szczególnie uroczyście obchodzone święto ulicy św. Marcina, której towarzyszy nieodłączny element czyli Kiermasz Rogali Świętomarcińskich. Mam nadzieję, że będą równie pyszne jak w ubiegłym roku - kto chętny jechać ze mną? Ruszamy 11 listopada!


Fot. oraz cytat: ckzamek.pl/wydarzenia/3586-pochwaa-wolnosci-wolnosc-to-dopiero-poczatek-wysta/



Copyright © 2016 Monotypia DB , Blogger