Dzisiaj przyznam się do jednej z moich słabości… totalnie
mylę kierunki świata - wschód, zachód, prawo, lewo. Mój artystyczny mózg robi
mi małe psikusy, prawo czy lewo - jest
mu wszystko jedno. Czasem jest tylko śmiesznie, a czasem strasznie, ale nigdy
nie jest nudno. Kiedy jest śmiesznie, to na przykład zupełnie nieoczekiwanie
znajduję jakąś wspaniałą przyrodniczą scenerię na słonecznej polanie w środku
lasu. Nie szkodzi, że nie za bardzo wiem jak wrócić do zaparkowanego gdzieś
samochodu, nie ma zasięgu nowoczesnych wynalazków typu „gps” i google mapy - po
prostu jest pięknie. Ale z tej mojej słabości wynikają czasem niezapomniane
sytuacje.
Byłam kiedyś na dość egzotycznej wycieczce w Egipcie
(najbardziej egzotyczne było przebywanie w kajucie statku wycieczkowego
wielkości małej łazienki w bloku). Jednym z przystanków w podróży była noc w
pobliżu Luksoru i zwiedzanie zabytków następnego dnia. Luksor, jak wiele miast z historią sięgającą wielu
stuleci, to miasto kontrastów, starożytnych zabytków, muzułmańskich zwyczajów i
niesamowitych zapachów. Wieczorem temperatura powietrza robi się na tyle
znośna, że można udać się na spacer. Miejscowa ludność (oraz turyści z
wycieczkowych statków) wysypują się z rozgrzanych budynków, miasto zaczyna
swoje nocne życie. Idąc uliczkami Luksoru można poczuć rytm tego miasta -
kafejki, restauracje, place są wypełnione ludźmi, rodzinami, które wychodzą na
gwarne ulice spotkać sąsiadów, znajomych i dzieciakami bawiącymi się na
trawnikach i placach. Całe rodziny biesiadują na trawie, jedzą, rozmawiają,
spędzają wspólnie czas. Każdy mijany sklepik, restauracja ma swoje zapachy,
kolory, dźwięki. Kiedyś zorientowałam się, że bardziej zapamiętuję zapachy niż
obrazy z miejsc w których byłam.
Ale zaczęłam ten post od mojego problemu z orientacją w przestrzeni.
Ale zaczęłam ten post od mojego problemu z orientacją w przestrzeni.
Zwykle jeśli skręcimy dwa razy w prawo, i w prawo, to
wychodzimy z powrotem w miejscu gdzie już byliśmy. Do dzisiaj nie mam pojęcia
jak to się stało, ale dziwnym trafem, podczas wieczornego spaceru, nagle
zrobiło się troszkę nieswojo, nie żeby od razu niebezpiecznie. Ale właśnie
skręcając w prawo i w prawo z rozświetlonej, rozkrzyczanej ulicy znalazłam się
w takiej troszkę mało jasnej, a właściwie całkiem ciemnej uliczce, z mocno
uzbrojonym ochroniarzem banku i całkiem sporą liczbą ulicznych barów i ich
klientów w bardzo mało europejskich ubraniach i raczej płci męskiej. Oj mądra
opatrzności, przypomniało mi się, że mam przy sobie wizytówkę statku, który był
moim chwilowym domem. I kiedy tylko pojawiła się na horyzoncie sylwetka
taksówki, szybko machnęłam ręką i pokazałam tę wizytówkę. Kierowca, gdy spojrzał
na nazwę statku, aż krzyknął w zupełnie niezrozumiałym dla mnie języku i ruszył
dosyć szybko w zupełnie innym kierunku niż się spodziewałam! No masz, czyli nie
dość, że się zgubiłam, to jeszcze szłam w złym kierunku. Późna pora, biała
kobieta w obcym kulturowo i językowo kraju. No dobra, miałam stracha, ale do
dziś się do tego nie przyznałam.
Na szczęście taksówkarze na każdym końcu świata mają
wyczulony wzrok na błąkających się turystów. A ja mam nawyk zabierania ze sobą
ulotek, reklamówek i wizytówek miejsc, które zwiedzam albo w których mieszkam.
Mój brak orientacji w terenie ma swoją dobrą stronę. Kiedy wiem, że nie mam na
kogo liczyć (bo jestem gdzieś sama albo może być problem z „dogadaniem” się)
jestem bardziej uważna. Idąc, zwiedzając nowe miejsce, zapamiętuję jakieś
charakterystyczne budynki, detale, liczę uliczki, które mijam, rozglądam się za
wysokimi elementami krajobrazu, które mogą mi wskazać kierunek itd.
Nawet jeśli nie macie, jak ja, problemu z poruszaniem się, a
właściwie z gubieniem się, polecam Wam pewną zabawę.
Bardzo często jeździmy, chodzimy tymi samymi drogami
codziennie, ale nie zwracamy uwagi na otoczenie. Spróbujcie popatrzeć na
miejscowość, w której mieszkacie jak
turysta, który jest tutaj pierwszy raz. Zobaczcie jakie są wokoło budynki,
dekoracje architektoniczne. Jakie są charakterystyczne punkty, ile mijacie ulic
w drodze do/z pracy. Co chcielibyście pokazać innym w swojej miejscowości, z
czego jesteście dumni? Co jest wizytówką, a co może należałoby zmienić?
A Luxor polecam, wart jest trudów zwiedzania - tylko jeśli macie klaustrofobię wybierzcie troszkę większą kabinę na statku.
A Luxor polecam, wart jest trudów zwiedzania - tylko jeśli macie klaustrofobię wybierzcie troszkę większą kabinę na statku.
Fot. podroze.se.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz