środa, września 25, 2019

Jest taki samotny dom

Jest taki samotny dom

Kto mnie zna osobiście, albo czyta mojego bloga, ten wie, że mam różne słabości, skłonności albo coś mnie niesamowicie inspiruje. I nie ma żadnej sprzeczności w tym, że raz jest to piękna żywa natura, zachód słońca albo kwiaty w ogrodzie, a innym razem wystawa malarstwa, obraz czy rzeźba w plenerze. Tak, bo my artyści mamy tą nadwrażliwość na sztukę, estetykę otoczenia, emocje jakie pojawiają się pod wpływem codziennego doświadczania. Z czasem nauczyłam się to po prostu akceptować, że pozornie zwykła sytuacja wywołuje lawinę uczuć, czasem zupełnie nieoczekiwanych i nie zrozumiałych dla otoczenia.

Jednym z takich uczuć jest wzruszanie się tekstami piosenek. To strasznie trudne ukryć na koncercie, wśród tłumu ludzi płynące po policzkach łzy. Ale wiele lat temu, kiedy pierwszy raz usłyszałam tą piosenkę i dzisiaj kiedy słyszę ją w słuchawkach czuję to mrowienie rąk, dreszcz wzdłuż kręgosłupa i dźwięki, które grają mi gdzieś wewnątrz duszy. Każde słowo wywołuje jakieś wyobrażenie, wspomnienie: „uderzył deszcz, wybuchła noc... gotyckie odrzwia chylą się… zawirował z nami dwór… a po nocy przychodzi dzień, a po burzy spokój(…) znowu w drogę trzeba iść, w życie się zanurzyć…” *

Pierwszy raz usłyszałam ten utwór jako bardzo młoda osoba, po prostu kolejny zespół, koncert w znanym miejscu (czytaj: rodzice nie robili problemów żebym sobie poszła). Potem była płyta winylowa, kaseta z taką śmieszną taśmą, która wkręcała się w trybiki magnetofonu (!). Dzisiaj trochę żałuję, że biorąc przykład z Witkacego** nie zapisywałam na obrazach jakiej muzyki słuchałam podczas pracy. Ale możecie mi wierzyć na słowo, że to jeden z tych utworów, który powoduje, że nie ma znaczenia o której godzinie muszę wstać rano i jak bardzo jestem zmęczona dzisiaj wieczór.

Ponieważ nie umiem grać - zaczynam malować, mam w głowie tyle obrazów, emocji, że muszę je jakoś wyrazić, przelać na płótno, papier itd. Wyciągam farby, rozkładam papiery, pędzle i słuchając zaczynam ubierać w kształty, plamy, kompozycje, te wszystkie emocje i uczucia jakie wywołuje we mnie muzyka. I chociaż oni grają swoją muzykę już bardzo długo, a ja słucham jej niemal od początku- to nadal działa! Dobrze skomponowane? Dobrze napisane, czy dobrze zaśpiewane? Nie ma to dla mnie większego znaczenia. Ważne, że nadal odczuwam ten dreszcz, te emocje, widzę gotyckie odrzwia, a on dorzuca drew, bo ogień zgasł…

*fragment tekstu piosenki ”Jest taki samotny dom”- Budka Suflera
**Witkacy zapisywał jakie środki odurzające zażywał podczas portretowania swoich modeli



środa, września 18, 2019

La Beata

La Beata

Jedną z dziedzin sztuki, która wzbudza mój zachwyt jest fotografia. Dzisiaj każdy z nas nosi przy sobie mniej lub bardziej doskonały sprzęt do robienia zdjęć. A jednak tylko niektórym udaje się uchwycić coś więcej niż tylko wydarzenie, miejsce lub ludzi, którzy staną przed jego obiektywem. Początki fotografii to dodatkowe umiejętności związane z całą technologiczną stroną obróbki i wywoływania zdjęć.

W National Muzeum of Photography, Film & Television w Bradford w Anglii, możemy zobaczyć zdjęcia niezwykłe. Mnie szczególnie zatrzymała fotografia „Błogosławiona” (La Beata) autorstwa Julii Margaret Cameron. Matka sześciorga dzieci, dostała w prezencie aparat fotograficzny od swojej córki, miał być pomocą w edukacji synów. Okazało się jednak, że pani Cameron ma niezwykły talent do fotografii – zorganizowała atelier we własnej rezydencji, eksperymentowała z nowymi technikami. Co niezwykłe w jej czasach, organizowała wystawy,  sprzedawała swoje prace.


La Beata, Julia Margaret Cameron, 1865

Ale wracając do obrazu. Julia Cameron szukała inspiracji biblijnych, mitologicznych. Postacie, które zamierzała fotografować, spowijała w bezczasowe draperie, zanurzała w rozproszonym, zmiękczającym kontury świetle. Wydobywała ostrością jakieś szczegóły - rozsypane włosy, kontur ust, powieki. Obraz-fotografia przed którą zatrzymałam się na dłuższą chwilę przedstawia Matkę Boską pochylającą się nad Dzieciątkiem. Rysy Madonny tchną smutkiem, postać spowija mgła melancholii. 
Kompozycja obrazu przypomina dzieła wielkich mistrzów. Aż trudno uwierzyć, że opowieść o ludzkiej egzystencji zamknięta jest na nietrwałym kawałku światłoczułego papieru.  Autorka fotografii miała niezwykłą zdolność uduchowiania tego co zwykłe, codzienne, „przeanielania” - modelką była jej pokojówka.


Fot.:
Beatrice by Julia Margaret Cameron, (1866)
Marie Spartali by Julia Margaret Cameron, (1870)
Ellen Terry at Age Sixteen by Julia Margaret Cameron, (1864)




środa, września 11, 2019

Czas na patrzenie

Czas na patrzenie

Kiedy jestem w jakimś muzeum albo galerii, szukam takiej małej ławeczki, na której mogę usiąść i patrzeć. Przede wszystkim patrzę na obrazy, dzieła sztuki. Przyglądam się kompozycji, szukam detali, szczegółów, próbuję odgadnąć historię, którą chce mi opowiedzieć artysta. Widzę ślady pędzla, kierunek kładzenia farby, widzę budowanie kształtów obrazu światłem i cieniem. Często zabieram ze sobą przewodnik-album, żeby porównać reprodukcję z oryginałem. Czytam opisy, komentarze wystaw jakie oglądam, lubię znać biografie a przynajmniej elementy życiorysów artystów.

Ale równie ciekawe jest dla mnie przyglądanie się innym ludziom, a dokładniej przyglądanie się jak oglądają, zwiedzają miejsce do którego kupili, czasem dość drogi, bilet. Jedni podchodzą blisko, odchodzą na kilka kroków, przekręcają głowę, czytają opisy. Kiwają znacząco głowami, robią mądre miny, czasem komentują, wracają do jakiegoś eksponatu. Inni biegają chaotycznie z aparatem w ręku, robią sobie zdjęcia i biegną dalej.


Zawsze niezmiernie mnie kusi zapytać jednych i drugich o ich wrażenia. Który obraz, rzeźba czy obiekt artystyczny najbardziej ich zaciekawił. A może coś ich wzruszyło, dlaczego? Jakie mają skojarzenia? Czy za zwykłym „podoba/nie podoba mi się” coś szczególnie zapamiętają? Czy będą chcieli zobaczyć podobne dzieła, czy poszukają innych dzieł danego artysty?


Żeby zrozumieć sztukę trzeba się trochę poświęcić. Znaleźć w sobie dość energii żeby się zatrzymać, popatrzeć w skupieniu, spróbować zapamiętać myśli, emocje jakie pojawiają się w naszej głowie.

Tak. Namawiam Was dzisiaj do skupienia się na patrzeniu. Tak naprawdę nie dotyczy to tylko sztuki. Sami decydujemy czy będziemy uważnie przyglądać się mijanym sprawom, ludziom, czy zrobimy szybką fotkę i pobiegniemy dalej.

A ja zapraszam Was na kreatywne warsztaty patrzenia i widzenia sztuki. Sztuki w galeriach i sztuki codziennego życia.


Wszystkich zainteresowanych moimi zajęciami proszę o kontakt mailowy




środa, września 04, 2019

Wrześniowe impresje

Wrześniowe impresje

Jeszcze kilka dni temu było gorąco jak w tropikach, a dziś pogoda niemal listopadowa. Jako niepoprawna optymistka cieszę się na kolejne chłodne wieczory, kiedy przy cieple kominka będę bez wyrzutów sumienia mogła szkicować, malować, tworzyć. Chociaż najchętniej maluję w plenerze, rozstawiam sztalugi w ogrodzie, słucham wiejskich odgłosów i kontempluję błyski słońca pomiędzy gałęziami i liśćmi. Kiedy zbliża się zachód słońca biorę aparat i robię kolejne zdjęcia tego cudu natury, patrzę w niebo i przyglądam się rysunkom wiatru w chmurach. I od wielu lat tak samo lubię tę czerwień i pomarańcz na błękitach, szarościach i bieli. Czasem chmury podmalowane są złotem, a czasem na niebie robi się jakby pęknięcie i dłuższy czas podświetla horyzont. Kiedy podziwiam dzieła wielkich mistrzów w muzeach z zazdrością przyglądam się jak potrafią uchwycić takie impresje natury.

A skoro nadszedł wrzesień, to ciekawa jestem, czy przychodzi Wam do głowy, żeby pójść po raz kolejny do szkoły w charakterze ucznia? Nauczyć się rysować albo malować, zastrugać kredki i ołówki, poczuć zapach nowiutkiego bloku do rysowania, pobrudzić palce farbami. Ja mam wciąż jakąś potrzebę nauczenia się czegoś nowego, wypróbowania jakiejś techniki, nowych narzędzi. Kiedy przeglądam dzieła sztuki zastanawiam się jakimi nauczycielami byli dawni mistrzowie, geniusze, wizjonerzy. Czym inspirowali swoich uczniów, jak zachęcali ich do pracy nad sobą? Co mówili kiedy prace uczniów dalekie były od ich dzieł? A co, kiedy uczniowie przewyższali ich swoim talentem i zdolnościami?

Chętnie porozmawiam z Wami w plenerze, przy ognisku, może na kolejnych warsztatach.
A na koniec mam pytanie: czy ktoś z Was pamięta w jakim filmie bohaterka tęskniła za „bukietami zastruganych ołówków”? :)





Copyright © 2016 Monotypia DB , Blogger