środa, października 17, 2018

Nikifor.


Nie będę oryginalna, ani szczególnie odkrywcza, kiedy powiem, że dla mnie Krynica i Nikifor są jak szarlotka z kruszonką. Mieszkam w odległości mniejszej niż 100 km od Krynicy, popołudniowa kawa i moje lody owocowe albo bita  śmietana były niemal obowiązkowe w każdą niedzielę. Kiedy zaczęłam jeździć na nartach tym bardziej weekendy spędzałam gdzieś w okolicach Beskidu Sądeckiego. A Nikifor Krynicki był jakąś częścią tych pobytów. Byłam przeszczęśliwa kiedy pani Feldman przyjęła propozycję zagrania roli dziwacznego artysty, kloszarda, włóczęgi, symbolu małych górskich uzdrowisk (jako mała dziewczynka myślałam, że Nikifor jest taką „atrakcją” turystyczną każdego uzdrowiska).

Nie wiem od jakiego momentu, dawno temu, zafascynowała mnie twórczość Nikifora. Uwielbiam zwiedzać kolejne wystawy jego prac, tych dziwnych dziecinnych obrazków, szkolnych temper i akwareli! A Muzeum Nikifora w Krynicy jest kolejnym z moich miejsc na ziemi. Pudełko drewniane, ciężkie i niewygodne, wypełnione resztkami farb, wytarte pędzle, pomięte kartki, siermiężne ramki obrazków, koślawe litery prawie analfabety na przypadkowych kartkach. To są realia człowieka żyjącego w zupełnie innym wieku (umarł w roku moich urodzin). Pewnie dzisiaj miałby opiekę socjalną, w szkole orzeczenie psychologa, nauczanie indywidualne, itd. A tymczasem nikomu nieznany bezdomny kloszard z prowincjonalnego miasteczka został jednym z rozpoznawalnych symboli Polski.


Nikifor, Willa Trzy Róże, ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, fot. Piotr Droździk

"Stworzył tysiące akwarel, więcej dobrych niż złych. Żył długo i bardzo się zmieniał. Jednak obrazek jego poznamy z drugiej ulicy wśród wszystkich innych, na całym świecie (…). Namalował tysiące akwarel i nigdy się nie powtórzył. Nie znajdziemy dwu jego obrazków takich samych. Każdy Nikifor jest inny.”


Nikifor, Cerkiew, ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, fot. Piotr Droździk

„Wszystkie obrazy oprawiono w głębokie ramy, a efekt wzmocniono pokrytym płótnem lnianym passe-partout oraz złotymi i koralowymi listwami. Wystawa okazała się wielkim sukcesem. Recenzje we francuskiej prasie były w większości entuzjastyczne, choć trudno przeoczyć, że sam Nikifor został odebrany jak dziwum, istota, która dopiero niedawno opuściła jaskinię. W „L’Express” pojawił się  artykuł, którego nagłówek brzmiał Genialny kloszard polski Nikifor."

Nie mogłam zobaczyć samego Nikifora, ale Krynica już zawsze będzie kojarzyła mi się z tym dziwnym artystą, znam uliczki, budynki, dworce kolejowe, które malował, pamiętam jak wyglądały kiedyś, w jego czasach. Dzisiaj są inne, odmienione, wyremontowane albo zastąpione nowoczesnymi betonowo-szklanymi formami. Dworce kolejowe dostały swoje nowe życie, piękne perony, oświetlenie led i nowoczesne kafejki dla podróżnych. 


Nikifor, Pejzaż beskidzki ze stacyjką kolejową, ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, fot. Piotr Droździk

Ale kiedy oglądam obrazy Nikifora „widzę” tamten świat, rozwijającej się kolei żelaznej, powstających kolejnych fabryk produkcyjnych, które przyciągały kolejnych pracowników, powstających osiedli mieszkalnych. Nadal szukam śladów architektury górskich sanatoriów powstających dla tych pracowników, mieszkańców betonowych osiedli. Jakoś niezmiennie od upływającego czasu ludzie szukają odpoczynku i relaksu bliżej natury w zgodzie z rytmem przyrody.

Nikifor z różnych swoich bliższych i dalszych podróży wracał zawsze na ulice Krynicy. Krynica była w nim, a on był częścią Krynicy. 



Fot.: Nikifor Krynicki, fot. Maria Dawska, z kolekcji Salonu Dzieł Sztuki Connaisseur
Cytaty: niezlasztuka.net/o-sztuce/pociagniecia-pedzla-zamiast-slow-nikifor-krynicki/


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Monotypia DB , Blogger