Nie będę oryginalna, ani szczególnie odkrywcza, kiedy
powiem, że dla mnie Krynica i Nikifor są jak szarlotka z kruszonką. Mieszkam w
odległości mniejszej niż 100 km od Krynicy, popołudniowa kawa i moje lody
owocowe albo bita śmietana były niemal
obowiązkowe w każdą niedzielę. Kiedy zaczęłam jeździć na nartach tym bardziej
weekendy spędzałam gdzieś w okolicach Beskidu Sądeckiego. A Nikifor Krynicki
był jakąś częścią tych pobytów. Byłam przeszczęśliwa kiedy pani Feldman
przyjęła propozycję zagrania roli dziwacznego artysty, kloszarda, włóczęgi,
symbolu małych górskich uzdrowisk (jako mała dziewczynka myślałam, że Nikifor
jest taką „atrakcją” turystyczną każdego uzdrowiska).
Nie wiem od jakiego momentu, dawno temu, zafascynowała mnie
twórczość Nikifora. Uwielbiam zwiedzać kolejne wystawy jego prac, tych dziwnych
dziecinnych obrazków, szkolnych temper i akwareli! A Muzeum Nikifora w Krynicy
jest kolejnym z moich miejsc na ziemi. Pudełko drewniane, ciężkie i niewygodne,
wypełnione resztkami farb, wytarte pędzle, pomięte kartki, siermiężne ramki
obrazków, koślawe litery prawie analfabety na przypadkowych kartkach. To są
realia człowieka żyjącego w zupełnie innym wieku (umarł w roku moich urodzin). Pewnie
dzisiaj miałby opiekę socjalną, w szkole orzeczenie psychologa, nauczanie indywidualne,
itd. A tymczasem nikomu nieznany bezdomny kloszard z prowincjonalnego
miasteczka został jednym z rozpoznawalnych symboli Polski.
Nikifor, Willa Trzy Róże, ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, fot. Piotr Droździk
"Stworzył
tysiące akwarel, więcej dobrych niż złych. Żył długo i bardzo się zmieniał.
Jednak obrazek jego poznamy z drugiej ulicy wśród wszystkich innych, na całym
świecie (…). Namalował tysiące akwarel i nigdy się nie powtórzył. Nie
znajdziemy dwu jego obrazków takich samych. Każdy Nikifor jest inny.”
Nikifor, Cerkiew, ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, fot. Piotr Droździk
„Wszystkie
obrazy oprawiono w głębokie ramy, a efekt wzmocniono pokrytym płótnem lnianym
passe-partout oraz złotymi i koralowymi listwami. Wystawa okazała się wielkim
sukcesem. Recenzje we francuskiej prasie były w większości entuzjastyczne, choć
trudno przeoczyć, że sam Nikifor został odebrany jak dziwum, istota, która dopiero
niedawno opuściła jaskinię. W „L’Express” pojawił się artykuł, którego nagłówek brzmiał Genialny
kloszard polski Nikifor."
Nie mogłam zobaczyć samego Nikifora, ale Krynica już zawsze
będzie kojarzyła mi się z tym dziwnym artystą, znam uliczki, budynki, dworce
kolejowe, które malował, pamiętam jak wyglądały kiedyś, w jego czasach. Dzisiaj
są inne, odmienione, wyremontowane albo zastąpione nowoczesnymi betonowo-szklanymi formami. Dworce kolejowe dostały swoje nowe życie, piękne perony,
oświetlenie led i nowoczesne kafejki dla podróżnych.
Ale kiedy oglądam obrazy Nikifora „widzę” tamten świat, rozwijającej się kolei żelaznej, powstających kolejnych fabryk produkcyjnych, które przyciągały kolejnych pracowników, powstających osiedli mieszkalnych. Nadal szukam śladów architektury górskich sanatoriów powstających dla tych pracowników, mieszkańców betonowych osiedli. Jakoś niezmiennie od upływającego czasu ludzie szukają odpoczynku i relaksu bliżej natury w zgodzie z rytmem przyrody.
Nikifor, Pejzaż beskidzki ze stacyjką kolejową, ze zbiorów Muzeum Okręgowego w Nowym Sączu, fot. Piotr Droździk
Ale kiedy oglądam obrazy Nikifora „widzę” tamten świat, rozwijającej się kolei żelaznej, powstających kolejnych fabryk produkcyjnych, które przyciągały kolejnych pracowników, powstających osiedli mieszkalnych. Nadal szukam śladów architektury górskich sanatoriów powstających dla tych pracowników, mieszkańców betonowych osiedli. Jakoś niezmiennie od upływającego czasu ludzie szukają odpoczynku i relaksu bliżej natury w zgodzie z rytmem przyrody.
Nikifor z różnych swoich bliższych i dalszych podróży wracał
zawsze na ulice Krynicy. Krynica była w nim, a on był częścią Krynicy.
Cytaty: niezlasztuka.net/o-sztuce/pociagniecia-pedzla-zamiast-slow-nikifor-krynicki/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz