Jeśli nie lubicie poważnych tematów, nie czytajcie
dzisiejszego posta, ale mam taką potrzebę podzielenia się moimi przemyśleniami
na temat przemijania i śmierci…
Od bardzo dawna zwiedzam cmentarze (muzea i kościoły
również) w miejscowościach do których zaprowadzi mnie życie. Lubię spokój,
specyficzny nastrój i nieuchwytną atmosferę zadumy jaka panuje na wszystkich
nekropoliach, bez względu na porę roku i otoczenie jakie im towarzyszy. Nawet
jeśli grobowiec, miejsce pochówku, jest już tylko atrakcją turystyczną,
ciekawostką archeologiczną (jak np. egipskie piramidy) ja zadaję sobie pytanie
- kim byli ludzie, którzy w tym miejscu znaleźli ostatni przystanek na drodze
życia? Kto ich kochał, kto za nimi tęsknił, kto ich opłakiwał? Czy żałowali
życia, które z nich odchodziło podczas długiej choroby, czy z ulga przyjmowali
koniec ziemskiego cierpienia? Współczesna medycyna mówi, że mózg człowieka
umiera ok. 4 godzin (?!). Co się w tym czasie dzieje z naszymi myślami,
zmysłami, odczuwaniem zewnętrznych bodźców?
Przychodzi mi teraz na myśl taka wątpliwość zadeklarowanego
ateisty, Zdzisława Beksińskiego, który w jednej z wielu dyskusji na temat życia
i jego końca, miał poddać w wątpliwość swój ateistyczny pogląd, że nasze
istnienie kończy się tu na ziemi śmiercią naszego biologicznego świata. A
jednak sam Beksiński, jak wielu innych artystów, twórców, żyje nadal w pamięci
o nich. Ale nie tylko oni. Przecież każdy z naszych bliskich, znajomych, żyje w
naszej pamięci, wspomnieniach. Muzyk - którego utwory zawsze wprawiają nas w
błogi nastrój, nawet jeśli przynosi nam „bukiet czerwonych melancholii”. Malarz
- którego wyobrażenie śmierci jako dostojnej, pięknej, władczej kobiety,
zamykającej oczy staremu człowiekowi, towarzyszy mi od dnia kiedy zobaczyłam
ten obraz w oryginale.
Jacek Malczewski "Śmierć", Wikimedia Commons
Ale popatrzcie na ten obraz - człowiek jest prostym
rolnikiem, kosa w jej rękach była jego codziennym obowiązkiem, brzemieniem. On
się uśmiecha z ulgą, nadzieją na nagrodę za dobrze spełniony obowiązek, jest
spokojny - ona jest poważna i skupiona. Tak ma być, normalna kolej rzeczy, jak
pory roku, jak słońce po deszczu, jak śmierć po życiu.
Jednym z moich bardzo wczesnych wspomnień były maleńkie
nagrobki na cmentarzu, na który przychodziłam z rodzicami. Były to maleńkie
pomniki dzieci… To właśnie one
przypominały mi się, gdy patrzyłam na takie obrazy jak ten, Fridy Kahlo:
Frida Kahlo, "Szpital Henry’ego Forda", 1932 / Frida Kahlo, Henry Ford Hospital, 1932 / Collection Museo Dolores Olmedo Pati?o, Mexico City 2007 Banco de México Diego Rivera & Frida Kahlo Museums Trust
„Frida trzy razy zachodziła w ciążę i trzy razy poroniła.
Pragnienie bycia matką było u niej tak silne, że każde poronienie było
prawdziwym horrorem. "Szpital Henry’ego Forda" to chyba najbardziej
przejmujący obraz w dorobku Kahlo.
Na obrazie Frida leży na szpitalnym łóżku. Jest naga,
zapłakana, skręca się z bólu i ma krwotok. Jej ciało jest bezwładne i bezsilne.
Na czerwonych sznurkach przypominających pępowiny trzyma sześć, unoszących się
wokół jej łóżka, przedmiotów: płód nienarodzonego syna, małego Dieguita;
ślimaka - powolnego, jak sam akt poronienia; złamaną podczas wypadku miednicę,
przez którą nie mogła mieć dzieci; orchideę przypominającą macicę; urządzenie
symbolizujące zmechanizowanie całego procesu i różowy żeński tułów. Frida w ten
sposób rozłożyła swoje okaleczone ciało i sam akt poronienia na czynniki
pierwsze.”
A dzisiaj, kiedy piszę ten tekst, odszedł Edward Dwurnik, artysta, który nieraz
powtarzał, że inspiracją jego twórczości był Nikifor, o którym pisałam w
poprzednim wpisie – możecie przeczytać go TUTAJ
Temat śmierci jest w sztuce, malarstwie zawsze obecny, a
jednocześnie dzięki sztuce żyją jej twórcy. Czasem odkrywamy ich po wielu
latach, przywracamy pamięć o nich. Ciekawe, że w każdej kulturze istnieją różne
formy pamięci o tych, którzy odeszli. Artyści mają nad innymi tę przewagę, że
zostają po nich ich dzieła, utwory. A my zwykli śmiertelnicy możemy podziwiać
ich obrazy, rzeźby, słuchać muzyki, czytać wiersze. I tylko w taki listopadowy
czas obrazy takie jak „Śmierć” Malczewskiego nabierają nowego znaczenia.
Cytat: cojestgrane24.wyborcza.pl//cjg24/1,13,22288719,146952,Frida-Kahlo-i-obrazy-bolem-malowane--PRZEGLAD-.html
Cytat: cojestgrane24.wyborcza.pl//cjg24/1,13,22288719,146952,Frida-Kahlo-i-obrazy-bolem-malowane--PRZEGLAD-.html
Świetny tekst ....
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję :) Pozdrawiam!
Usuń