Wreszcie
zrobiło się pogodnie, a nawet upalnie. Tłumy ludzi obudziły się z zimowego
letargu i tłumnie ruszyli w miasto. Ja też spędziłam bardzo intensywny weekend
łącząc pracę ze zwiedzaniem okolic Wrocławia. Ale kiedy oglądałam wiadomość z
wypadku z Wenecji zrobiło mi się smutno.
Pamiętacie, w poprzednim poście pisałam o ulicznym happening’u Banksy’ego.
Pamiętacie, w poprzednim poście pisałam o ulicznym happening’u Banksy’ego.
Kto
kiedykolwiek był w Wenecji, mógł spotkać się z sytuacją kiedy wpływa do portu
olbrzymi, luksusowy wycieczkowiec i zasłania jakikolwiek możliwy pejzaż na tą
część Wenecji. Do miasta wlewa się fala spragnionych wrażeń turystów,
zaskoczona wielkością miasta, a raczej jego „małością” w proporcji do statku.
Kiedy wydarza się wypadek, jak ten z ostatnich dni, (ten ogromny wycieczkowiec
wymknął się spod kontroli), tak sobie myślę jak bardzo chęć zysku jest
destrukcyjna. Wenecja żyje dzięki turystyce - kafejki, sklepiki, ludzie w nich
pracujący, zarabiają pieniądze dzięki magnetycznej sile miasta na wodzie. A
jednocześnie te tłumy turystów zostawiają tony śmieci, nieczystości i spalonego
paliwa z małych i dużych statków.
Czy można
nad tym zapanować? Nie wiem.
Chciałabym jeszcze raz zobaczyć Wenecję, byłam tam dwa lub trzy razy, ale ciągle są tam zaułki, kamienice, które chcę zobaczyć. Zdążę zanim komercja zniszczy do reszty to miasto? Czy będę musiała zapisać się do kolejki na bilet do miasta? Kto to wie?
Cieszę się pogodą, wyciągam sztalugi i idę szukać inspiracji w ogrodzie.
Wenecja musi trochę poczekać...
Chciałabym jeszcze raz zobaczyć Wenecję, byłam tam dwa lub trzy razy, ale ciągle są tam zaułki, kamienice, które chcę zobaczyć. Zdążę zanim komercja zniszczy do reszty to miasto? Czy będę musiała zapisać się do kolejki na bilet do miasta? Kto to wie?
Cieszę się pogodą, wyciągam sztalugi i idę szukać inspiracji w ogrodzie.
Wenecja musi trochę poczekać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz