środa, października 31, 2018

Listopadowe przemyślenia


Jeśli nie lubicie poważnych tematów, nie czytajcie dzisiejszego posta, ale mam taką potrzebę podzielenia się moimi przemyśleniami na temat przemijania i śmierci…
Od bardzo dawna zwiedzam cmentarze (muzea i kościoły również) w miejscowościach do których zaprowadzi mnie życie. Lubię spokój, specyficzny nastrój i nieuchwytną atmosferę zadumy jaka panuje na wszystkich nekropoliach, bez względu na porę roku i otoczenie jakie im towarzyszy. Nawet jeśli grobowiec, miejsce pochówku, jest już tylko atrakcją turystyczną, ciekawostką archeologiczną (jak np. egipskie piramidy) ja zadaję sobie pytanie - kim byli ludzie, którzy w tym miejscu znaleźli ostatni przystanek na drodze życia? Kto ich kochał, kto za nimi tęsknił, kto ich opłakiwał? Czy żałowali życia, które z nich odchodziło podczas długiej choroby, czy z ulga przyjmowali koniec ziemskiego cierpienia? Współczesna medycyna mówi, że mózg człowieka umiera ok. 4 godzin (?!). Co się w tym czasie dzieje z naszymi myślami, zmysłami, odczuwaniem zewnętrznych bodźców?

Przychodzi mi teraz na myśl taka wątpliwość zadeklarowanego ateisty, Zdzisława Beksińskiego, który w jednej z wielu dyskusji na temat życia i jego końca, miał poddać w wątpliwość swój ateistyczny pogląd, że nasze istnienie kończy się tu na ziemi śmiercią naszego biologicznego świata. A jednak sam Beksiński, jak wielu innych artystów, twórców, żyje nadal w pamięci o nich. Ale nie tylko oni. Przecież każdy z naszych bliskich, znajomych, żyje w naszej pamięci, wspomnieniach. Muzyk - którego utwory zawsze wprawiają nas w błogi nastrój, nawet jeśli przynosi nam „bukiet czerwonych melancholii”. Malarz - którego wyobrażenie śmierci jako dostojnej, pięknej, władczej kobiety, zamykającej oczy staremu człowiekowi, towarzyszy mi od dnia kiedy zobaczyłam ten obraz w oryginale.

Jacek Malczewski "Śmierć", Wikimedia Commons

Ale popatrzcie na ten obraz - człowiek jest prostym rolnikiem, kosa w jej rękach była jego codziennym obowiązkiem, brzemieniem. On się uśmiecha z ulgą, nadzieją na nagrodę za dobrze spełniony obowiązek, jest spokojny - ona jest poważna i skupiona. Tak ma być, normalna kolej rzeczy, jak pory roku, jak słońce po deszczu, jak śmierć po życiu.

Jednym z moich bardzo wczesnych wspomnień były maleńkie nagrobki na cmentarzu, na który przychodziłam z rodzicami. Były to maleńkie pomniki dzieci…  To właśnie one przypominały mi się, gdy patrzyłam na takie obrazy jak ten, Fridy Kahlo:

Frida Kahlo, "Szpital Henry’ego Forda", 1932 / Frida Kahlo, Henry Ford Hospital, 1932 / Collection Museo Dolores Olmedo Pati?o, Mexico City 2007 Banco de México Diego Rivera & Frida Kahlo Museums Trust

„Frida trzy razy zachodziła w ciążę i trzy razy poroniła. Pragnienie bycia matką było u niej tak silne, że każde poronienie było prawdziwym horrorem. "Szpital Henry’ego Forda" to chyba najbardziej przejmujący obraz w dorobku Kahlo.
Na obrazie Frida leży na szpitalnym łóżku. Jest naga, zapłakana, skręca się z bólu i ma krwotok. Jej ciało jest bezwładne i bezsilne. Na czerwonych sznurkach przypominających pępowiny trzyma sześć, unoszących się wokół jej łóżka, przedmiotów: płód nienarodzonego syna, małego Dieguita; ślimaka - powolnego, jak sam akt poronienia; złamaną podczas wypadku miednicę, przez którą nie mogła mieć dzieci; orchideę przypominającą macicę; urządzenie symbolizujące zmechanizowanie całego procesu i różowy żeński tułów. Frida w ten sposób rozłożyła swoje okaleczone ciało i sam akt poronienia na czynniki pierwsze.”

A dzisiaj, kiedy piszę ten tekst, odszedł  Edward Dwurnik, artysta, który nieraz powtarzał, że inspiracją jego twórczości był Nikifor, o którym pisałam w poprzednim wpisie – możecie przeczytać go TUTAJ

Temat śmierci jest w sztuce, malarstwie zawsze obecny, a jednocześnie dzięki sztuce żyją jej twórcy. Czasem odkrywamy ich po wielu latach, przywracamy pamięć o nich. Ciekawe, że w każdej kulturze istnieją różne formy pamięci o tych, którzy odeszli. Artyści mają nad innymi tę przewagę, że zostają po nich ich dzieła, utwory. A my zwykli śmiertelnicy możemy podziwiać ich obrazy, rzeźby, słuchać muzyki, czytać wiersze. I tylko w taki listopadowy czas obrazy takie jak „Śmierć” Malczewskiego nabierają nowego znaczenia.




Cytat: cojestgrane24.wyborcza.pl//cjg24/1,13,22288719,146952,Frida-Kahlo-i-obrazy-bolem-malowane--PRZEGLAD-.html

2 komentarze:

Copyright © 2016 Monotypia DB , Blogger