środa, września 26, 2018

To był bardzo dobry pomysł!

To był bardzo dobry pomysł!

Nie szkodzi, że wróciłam z katarem i spędziłam jakieś 14 godzin w podróży i tak było warto!
Hurra! Byłam na konferencji arteterapeutów, mogłam posłuchać na żywo wspaniałych, kreatywnych, zaangażowanych ludzi i oczywiście!… prof. Karolaka.

Moje wrażenia? Wizjoner, artysta, ciekawy, ciepły - normalny człowiek. Mogłam zobaczyć (na wyświetlonym przez niego filmie) niesamowitą realizację projektu arteterapeutycznego o nazwie „Siano”. Mogłam posłuchać jego filozofii towarzyszącej każdej działalności (a propos - nie dawajcie mu w prezencie żadnych bukietów ciętych kwiatów, bardzo nie lubi bezsensownego niszczenia przyrody, a takim działaniem jest dla niego ścinanie kwitnących roślin). A jednocześnie zobaczyć zwykłego człowieka w poważnym wieku, mówiącego zupełnie normalnym językiem - Pana Profesora Wiesława Karolaka.

Prof. dr hab. Wiesław Karolak  fot.arteterapia.pl

Niesamowite są takie spotkania - wielka sala wypełniona ludźmi, których łączy podobna praca, idea, zaangażowanie. Na co dzień narzekamy, że nikt nas nie docenia, że za mało nam płacą, że jesteśmy niezrozumiani, itd., itp.
Ale „tu i teraz” jesteśmy w takiej niesamowitej atmosferze „wspólnoty szaleńców”. Terapeuci, nauczyciele, psycholodzy. Praktycy i naukowcy. Pracujemy w przychodniach lekarskich, gabinetach psychologicznych, szpitalach i szkołach/przedszkolach specjalnych.

Po jednym niesamowicie inspirującym panelu (z profesorem) jest kolejny, równie ciekawy i wciągający. Na środek sali wychodzi filigranowa dziewczyna, kobieta, psycholożka - sportowe buty, wygodne ubranie- przedstawia się, uśmiecha się całym ciałem. Zaczyna wykład od prośby o puszczenie przygotowanej muzyki, zaczyna wykonywać ruchy ciałem, które przechodzą w coś w rodzaju tańca - ruchem rąk, mową ciała zaprasza publiczność do włączenia się do aktywności ruchowej na środku sali. Nie wszyscy wstają, ale czujemy, że dzieje się coś niesamowitego, nie ważne czy tylko kołyszesz się na krześle czy klaszczesz - tworzy się ulotna i chwilowa, ale WSPÓLNOTA.

Dokładnie tak samo działa terapia, arteterapia - taka chwila kiedy słuchamy muzyki, tańczymy, gramy na instrumentach czy malujemy. Bo pomimo tego, że jesteśmy bardzo dobrze zorganizowanymi istotami, potrafimy panować nad otaczającym nas światem (no dobra, tak nam się wydaje), potrzebujemy innych - rodziny, braci, wspólników, partnerów.

I słowa, które w różny sposób powtarzają wszyscy wykładowcy - bądźcie autentyczni, szczerzy, zaangażowani w to, co robicie!
Ja się pod tym podpisuję obiema rękami!


środa, września 19, 2018

Muszę się pochwalić!

Muszę się pochwalić!

Dzisiaj muszę się pochwalić - jadę na konferencję arteterapeutyczną! Jestem mocno podekscytowana, bo usłyszę na żywo człowieka, który zaraził mnie pasją do arteterapii (o arteterapii piszę TUTAJ).

Moim Mistrzem w temacie wykorzystania sztuki w terapii, w poszukiwaniach kreatywności, jest prof. Wiesław Karolak. Jedną z pierwszych publikacji jaką przeczytałam na temat arteterapii był artykuł właśnie jego autorstwa. Nie udało mi się spotkać go osobiście - jest wykładowcą w Łodzi na Akademii Sztuk Pięknych, dlatego gdy zobaczyłam ogłoszenie o konferencji, zapisałam się szybciutko. Ale o wrażeniach napiszę w następnym poście. 

To, co mnie bardzo zainteresowało, to  skupienie uwagi na działaniu twórczym, a nie na samym dziele artystycznym. Tak naprawdę w wielu działaniach, ćwiczeniach, o jakich pisze prof. Karolak, nie powstaje żadne materialne, namacalne dzieło! 
W arteterapii jaką ja również stosuję w pracy zawodowej, chodzi o samo działanie, o budowanie relacji, o odkrywanie własnych możliwości i potencjału. 

Dlatego, kiedy zapraszam Was na zajęcia kreatywne w Plenerowej Akademii Sztuki mówię bardzo często, że nie potrzebne są zdolności artystyczne, manualne, żeby tworzyć sztukę. Podczas warsztatów, które organizuję, skupiam się na odkrywaniu kreatywności, uruchamianiu potencjału jaki w każdym z nas drzemie. 

Tak! W każdym z nas drzemie, bardziej lub mniej uświadamiany, potencjał twórczy! Kiedy zaczynam zajęcia z nowymi uczestnikami i proszę o przedstawienie się, zwykle nastaje chwila ciszy. A po kilku chwilach, czasem po kilku ćwiczeniach, okazuje się, że mamy olbrzymi potencjał twórczy, ale nie uświadamiamy go sobie, albo nikt nie nazwał kreatywnością tego, co robimy na co dzień. 

Jednym z ciekawych ćwiczeń, zadań kreatywnych zaczerpniętych od profesora jest nadawanie niepotrzebnym rzeczom nowego znaczenia, funkcji. 
Rozejrzyjcie się wokoło siebie, zaglądnijcie do piwnicy, poszperajcie na strychu - ile tam jest przedmiotów zapomnianych, niepotrzebnych! A teraz zastanówcie się do czego służyły kiedy były nowe, czy ktoś cieszył się z ich posiadania? A co można zrobić z nimi teraz? Czy można nadać im jakąś nazwę, przypisać nową funkcję? I o to właśnie chodzi - mam nadzieję, że uruchomiłam w Was proces kreatywnego myślenia. Ta pozornie błaha zabawa, może być fantastyczną przygodą w świat wyobraźni. Nie potrzebne są żadne materiały - wszystko macie w zasięgu ręki, oczu. Pozwólcie tylko poprowadzić się myślom, uczuciom i skojarzeniom. 



środa, września 12, 2018

Mnich na cmentarzu

Mnich na cmentarzu

„Ten niewielki (18,5 cz x 26,5 cm) obrazek jest próbą tego co w malarstwie  Chmielowskiego interesowało najbardziej. Scena obsadzona w wieczorowej porze, tajemnicza postać wpisana w jesienny, cmentarny pejzaż. Atmosfera tajemniczości, lawirowanie między dniem i nocą, tajemnicze postaci, to elementy znane z innych obrazów takich jak Cmentarz Włoski czy Szara godzina. Zainteresowania malarskie gdyby je przyłożyć do życia artysty, zdają się przekazywać pewną tajemniczą atmosferę, która towarzyszy przemianie. Czy to przypadek, że takie upodobania miał człowiek, który borykał się z podjęciem decyzji o bezgranicznym oddaniu bezdomnym? Czy to przypadkowe upodobania, dla człowieka, który porzucił blask salonów dla półmroku przytulisk dla bezdomnych?”

Niemal 20 lat temu poznałam dzieła artysty malarza Alberta Chmielowskiego. W Muzeum Narodowym w Krakowie można zobaczyć jego nieliczne obrazy. Nie wiem dlaczego, ale poczułam jakąś bliskość, więź z człowiekiem, który swoją wrażliwość i potencjał artystyczny zostawił dla niedocenianej, a czasem pogardzanej pracy. Tak, Adam Chmielowski, artysta, teoretyk sztuki, to wielki człowiek „od bezdomnych”. Pewnie dla większości z Was postać Brata Alberta, świętego z samotni na Kalatówkach w Zakopanem, jest kolejnym obrazkiem w panteonie świętych (niekoniecznie wartym zainteresowania). A ja zaczęłam czytać jego życiorys, pisma które pisał jako krytyk i teoretyk sztuki, szukałam myśli świętego zakonnika. Oglądałam reprodukcje i obrazy człowieka wrażliwego na świat jaki go otaczał.

„Dorobek Adama Chmielowskiego to 61 obrazów olejnych, 22 akwarele i 15 rysunków. Do najbardziej znanych prac należą m.in. Po pojedynku, Dziewczynka z pieskiem, Cmentarz, Dama z listem, Powstaniec na koniu, Wizja św. Małgorzaty, Zachód słońca, Amazonka.”

Zastanawiałam się jaką wrażliwość i ile miłości trzeba mieć w sobie, żeby dzielić ją z tymi, których nie chcemy w naszych pięknych apartamentowcach z ochroną, w naszych galeriach handlowych z fontannami i całą gamą pięknych wystaw. Był jednym z wybrańców - bywalec salonów, członek artystycznej bohemy, europejczyk, artysta lubiany i zapraszany…
Mnich, zakonnik - zbierający bezdomnych, kalekich porzuconych i nikomu niepotrzebnych.


Lubię ten portret: Albert, w słusznym wieku, zakonnik lekko zgarbiony w prostym habicie, różaniec, smutne, zamyślone oczy człowieka, który wie, czuje, widzi więcej.

„Tak samo mają artyści - nawet jeśli daleko nam do świętości, to zaczęłam rozumieć słowa Alberta: Trudno przypuszczać, żeby sztuka ze swej istoty była jakimś osobnym światem, udziałem niektórych.(…) Jeżeli więc sztuka wydaje się być czymś oderwanym od życia, wina to barbarzyństwa ludzi, fałszywych teorii, nie zaś samej sztuki.”

O duchowej, transcendentnej naturze sztuki mówił:
"[...] twórczość nie jest udziałem człowieka, chyba tylko w przenośni [...]. Udziałem człowieka jest siebie samego zakląć w słowo, kamień, tony [...]. Droga do prawdy, to jedyny bezpośredni cel sztuki. Jako antytezę sztuki prawdziwej, wyrażającej się przez styl czyli 'indywidualność duszy', można postawić sztukę fałszywą, udaną, wyrażoną przez manierę, sposób, sztukę nauczoną. [...] Styl właśnie, jest to szczerość, przyrodzony głos duszy, jej kształt, jej język; maniera to przedrzeźnianie stylu, to głos i język papugi, kalectwo kształtu."



Cytat i fot. "Mnich na cmentarzu": www.albertyniprzytulisko.pl/zbior-malarski-adama-chmielowskiego
Cytat: culture.pl/pl/tworca/adam-brat-albert-chmielowski
Cytat: „Ateneum” 1876, cyt. za: Irena Kossowska, Adam Chmielowski, culture.pl, maj 2006
Portret Brata Alberta: wyczolkowski.pl/tworczosc

środa, września 05, 2018

Żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce!

Żeby mi się chciało tak, jak mi się nie chce!

Kiedy siadam do pisania kolejnego postu, zwykle mam jakiś plan w głowie albo jakąś notatkę i po paru chwilach tekst jest gotowy. 
Ale są takie dni jak dzisiaj, kiedy nie mam żadnego pomysłu. Czytam poprzednie wpisy, przeglądam zdjęcia i najchętniej poszłabym na spacer albo dokończyła czytać książkę. Znacie to, prawda? Nie ma znaczenia na czym polega zadanie, każdemu zdarzają się chwile kiedy zrobimy wszystko, tylko nie to, co w danym momencie ma etykietkę: „pilne/ważne/do zrobienia”. Szukamy wtedy wymówek, odkładamy na potem, itd. Pewnie każdy z Was ma inną metodę radzenia sobie z tym dziwnym rozdwojeniem jaźni, kiedy wiem, że nikt za mnie tego nie zrobi, ale jakoś tak „kręcę się” wokół tematu. 

Jedną z moich metod jest jazda na rowerze. Nazywam to przewietrzaniem głowy. Potrzebuję oczywiście roweru, trochę przestrzeni, bycia tylko ze sobą i czasu na poukładanie wszystkich myśli. Kiedyś przyszło mi do głowy, żeby w pracy był taki służbowy rower - jeśli komuś brakuje energii czy pomysłu na wykonanie zadania, robi sobie obowiązkową rundę wokół budynku. 
Inną metodą, która sprawdza się kiedy jazda na rowerze jest niemożliwa, jest mapka myśli/skojarzeń. W centrum kartki wpisuję zadanie i szukam wszystkich możliwych skojarzeń z tematem. Rozpisuję możliwe rozwiązania, mniej lub bardziej realne, czasami wypisuje osoby, które mogą mi pomóc. Być może wydaje się Wam to czasochłonne, ale przecież i tak nie robiłam tego co powinnam, prawda? 

Jeśli chcecie poczytać więcej o tym zjawisku, to może TUTAJ

A ja jestem ciekawa jakie macie sposoby na odkładanie rzeczy do zrobienia na potem, na pewno każdy ma swoje metody i mogłaby być ciekawa dyskusja - może przy ognisku, kiełbaskach i sztalugach...


Copyright © 2016 Monotypia DB , Blogger