środa, maja 22, 2019

Deszcz w Cisnej, czyli Bieszczady raz jeszcze


Oj, taka deszczowa wiosna się zrobiła, jakiej od dawna nie pamiętam. I bardzo się z tego cieszę! Nie lubię być przemoczona od padającego z każdej strony deszczu i zbierającej się wody w kałużach, ale cieszę się z tego deszczu. Po pierwsze, jakoś lżej siedzieć w pracy kiedy za oknem szaro i ponuro, a nie piękne słoneczko, kiedy marzy mi się leżaczek i drinki z palemką. A po drugie, wszystko tak ładnie będzie odświeżone i przepłukane, a roślinki będą rosnąć jak na drożdżach. Deszczowa pogoda to też pretekst, żeby zaszyć się z jakąś miłą lekturą w wygodnym fotelu, albo zapatrzyć się w padający deszcz za oknem. Lubię ten szum, odgłosy spadających kropli na różne powierzchnie, szyby, dach, parapet. Obserwuję jak wiatr szarpie gałęzie, liście, przegania chmury po niebie. A mnie jest cieplutko od palącego się drewna w kominku.

I tak sobie myślę, że deszcz bardzo mocno kojarzy mi się z Bieszczadami - jestem tam kilka razy w roku i nie pamiętam, żeby była wyłącznie słoneczna pogoda. Czasem tylko godzinę, a czasem trzy dni potrafi padać, jakby świat się miał zaraz skończyć. Kiedy już zaczyna padać w Bieszczadach, to jakby ktoś rozwieszał nowe dekoracje w krajobrazie. Piękne połoniny zamieniają się w czarne plamy mokrej trawy, a las wydaje się być straszną, nieprzyjazną otchłanią.
Bieszczady to też niesamowici artyści, którzy żyją tam mimo niepogody przez większość czasu, albo przyjezdni, którzy wracają tu żeby malować łąki, lasy, połoniny. Albo po prostu posiedzieć w Siekierezadzie, połazić po górskich szlakach, posiedzieć w lesie, nad strumykiem. Przypuszczam, że każdy kto tam był ma jakieś „swoje” Bieszczady. Swoje wspomnienia i miejsca jakie odwiedził.

Kiedyś miałam tam niesamowity wernisaż. Zawiozłam około 30 swoich obrazów, monotypii, dzięki życzliwości i pomocy gospodarza „Pod kominkiem” zawieszałam obrazy na ścianach, układałam ciasteczka na talerzach i stawałam się kimś innym. Potem przyszli goście, wspaniały nieoceniony kolega zrobił niesamowity wstęp, wygłosił starannie przemyślane tezy na temat sztuki w ogóle, zadał mi kilka pytań dotyczących mojej twórczości. I to był ten moment, kiedy poczułam się wyróżniona, doceniona - w tamtej chwili wszyscy patrzyli na artystę, na mnie. Mam nagrany film jak odpowiadam na pytania, mówię o swoich obrazach, zapraszam do mojego twórczego świata. Wernisaż to ten czas, kiedy artysta ubiera się ładnie, czasem dostaje kwiaty od zaproszonych gości i zapomina o tym bólu istnienia, który w nim tkwi. Ten ból czasem nazywa się natchnieniem, każe po nocach siedzieć przy sztalugach, malować na kartkach papieru, brudzić ręce i przedmioty wokoło. Próbować pokazać światu co mu (temu artyście) w duszy gra, przez plamy, kreski, farbami, kredkami i wszystkim co tam ma pod ręką. Ale zanim będzie wernisaż, wystawa trzeba te swoje uczucia, światy, obrazy po prostu namalować. Deszcz jest wspaniałym pretekstem do malowania (słońce jest równie dobrym powodem, żeby coś namalować, stworzyć), nie mogę plewić ogródka, na spacer też nie pójdę.

Od dłuższego czasu nie robiłam nowej wystawy, wernisażu. Są jakieś umówione terminy, jest kilka stałych wystaw, moje obrazy „wiszą” w różnych miejscach. Chyba już czas wybrać się w Bieszczady, ale bez towarzystwa motocyklistów czy grzybiarzy. Malować , tworzyć, czuć powiew wiatru na twarzy, posłuchać ciszy. A może jakiś wyjazd Plenerowej Akademii Sztuki do Cisnej? Pojechać z ciekawymi świata ludźmi, połazić po lesie, pogadać, wypić piwo w Siekierezadzie? Usiąść w spokojnym miejscu i dać się ponieść intuicji, namalować emocje, wyrazić swoje lęki i nadzieje w barwnych plamach? Myślę, że pomyślę, a póki co słucham Krysi Prońko i Korteza na zmianę. Polecam, deszcz pada, a ja sobie słucham i myślę…

„spośród wielu bzdur, które niosą stada chmur
ja lubię deszcz, deszcz w Cisnej
z każdą większą kroplą dżdżu
coraz lepiej jest mi tu
kiedy deszcz, deszcz w Cisnej”



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Monotypia DB , Blogger