środa, marca 20, 2019

Herbata i woda do płukania pędzli


Dawno temu, zupełnie przypadkiem, trafiłam na tekst, który opowiadał o zapominaniu się w działaniu twórczym. Ogólnie chodziło o to, że działalność angażująca mózg i ręce, powodująca głębokie zaangażowanie całej naszej osobowości, może być niesamowicie twórcza, kreatywna. Takie oderwanie się od rzeczywistości jest też niesamowicie odprężające i rozwijające. Przy takim angażującym działaniu zapominasz o całym świecie - nie pamiętasz o codziennych obowiązkach, włączonym praniu, gotującej się zupie. Nie słyszysz dźwięków, nie czujesz temperatury otoczenia, nie odczuwasz pragnienia ani głodu, nie masz świadomości upływającego czasu. Taki stan pełnego zaangażowania w to, co robisz.
Najłatwiej zrozumieć to na przykładzie muzyki - czasem może być to koncert, na który kupisz bilety kilka tygodni wcześniej, albo trafisz w sieci na muzykę, która określa doskonale twój obecny stan ducha, twoje myśli, lęki, pragnienia. Odpływasz, czasem łzy same lecą po policzkach, a czasem uśmiechasz się do wspomnień. Odrywasz się od ciała, unosisz się nad ziemią, jesteś tylko emocją, radością, smutkiem, bólem…

Czasem zazdroszczę ludziom, którzy tak bardzo są praktyczni i osadzeni w realnym świecie, że kompletnie nie rozumieją o czym mówię. Ja takie stany „nadwrażliwości” mam niemal codziennie - wystarczy ciepły powiew wiatru, słońce prosto w oczy, „płonące” niebo na horyzoncie, jakaś piosenka w radiu budząca wspomnienia…
Regularnie siedząc w pracowni, albo tylko przy biurku nad jakimś obrazem, podskakiwałam pod sufit na dźwięk telefonu czy głosu któregoś z domowników (mamo! bo ona się na mnie patrzy!, mamo! jak napisać rozprawkę?).

Zaczęłam wreszcie rozumieć dlaczego mało który z wielkich historycznych artystów był kobietą, albo chwalił się udanym życiem rodzinnym. No naprawdę nie da rady być przykładną matką (szczególnie matką Polką), gotować zdrowe obiadki, prasować pieluszki, (tak, kiedyś były takie szmacianie, tetrowe, wielokrotnego użytku, ekologiczne), chodzić z dziećmi do parku codziennie i ładnie wyglądać od 6 rano. I być żoną, synową, córką, koleżanką, studentką, współlokatorką, sąsiadką, matką, kochanką i kto tam wie kim jeszcze. Zawsze w mini spódnicy, z zadbanymi dłońmi, naturalnym makijażem i na szpilkach. Słuchać dobrych rad ciotek, teściowej, doświadczonych koleżanek, które wiedzą lepiej.
Ale halo, ziemia! Ja też mam coś do powiedzenia. Wiem jak chcę wychować moje dzieci. Wiem jaką chcę być matką. A poza tym maluję, tworzę, jestem artystą! Zarywam noce, bo przyśnił mi się obraz i za nic nie chce wyjść taki sam spod mojej ręki. Czytam, słucham, mam swoje zdanie na temat najnowszych trendów sztuki! Chodzę na wernisaże, oglądam wystawy, mogę nawet zaciągnąć kredyt, żeby zobaczyć twórczość Fridy Kahlo w Berlinie! Jestem wrażliwa na zjawiska w przyrodzie, na ludzi, ich emocje i świat jaki nas otacza! I uwielbiam chodzić we flanelowej męskiej koszuli i rozwalających się klapkach. Latem lubię mój prysznic pod jesionem i ziemniaki prosto z ogniska. Ale moje proste, codzienne życie nie zmienia faktu, że rozumiem malarstwo Picassa, chciałabym zamieszkać w ogrodzie Mehoffera, pić absynt z Chagallem, albo trzymać w rękach pędzle obok Pana Wyspiańskiego...


Uwielbiam stany pełnego zatracenia się w malowaniu, tworzeniu.

Lubię zapachy, faktury farb jakich używam. Mogę godzinami mieszać kolory, szukać sposobu na przeniesienie na papier, płótno swoich emocji, wrażeń. Czasem mam wrażenie, że odblokowują się kolejne poziomy myśli. Jakaś linia, plama, nagle zaczyna sama wychodzić spod ręki. Często jednocześnie maluję kilka obrazów, rozkładam je wokół siebie, przyglądam się i zastanawiam. Zapominam o całym świecie i jest mi z tym dobrze! Żadnych powinności, budzików, pośpiechu.
Ale spokojnie, w poniedziałek pojadę grzecznie do pracy i zrobię co do mnie należy. Podpiszę bilans roczny, uzgodnimy salda, zaplanujemy wydatki i inne bardzo ważne sprawy.  Tyle i aż, tyle.
A teraz mam w ręce pędzle, namoczyłam farby, ustawiłam sztalugi. W uszach i głowie mam dźwięki, emocje, wrażenia. Słucham dobrej, emocjonalnej muzyki. Przygotowałam różne szkice, podmalunki. Ostatnio fascynują mnie portrety, twarze, oczy, nosy, usta. Rysuję, szkicuję na większych i mniejszych formatach.


Powtarzam na moich warsztatach, że ważne jest samo działanie, ale niekoniecznie efekt końcowy.

Co chcesz namalować, wyrzeźbić? Jaki ślad we wszechświecie zostawić? Chcesz poczuć więź z innymi, którzy myślą, czują, tak samo jak ty? A może chcesz przez chwilę  poczuć się bardzo ważną osobą? Artystą! Masz do tego prawo. Masz do tego przestrzeń. W swojej wyobraźni. W muzyce której słuchasz, w obrazach jakie oglądasz. W każdym oddechu, każdej filiżance wypitej kawy. Albo na warsztatach ze mną. Całkiem realnie, namacalnie. W określonym miejscu, czasie i przestrzeni.
Szukam obrazów naśladujących moje emocje. Kiedy skończę dzisiejszy szkic - oko, nos, twarz - wypiję trochę białego wina, będę czuła, że zrobiłam coś dla siebie. Po prostu, nawet jeśli rano przemaluję ten obraz na zupełni inny. To są moje emocje, moja wrażliwość. A kiedy zatracam się w malowani, wyklejaniu czy wycinaniu, zdarza mi się prawie pić wodę z pędzli a pędzle płukać w herbacie w roztargnieniu. A było i tak, że napiłam się wody przygotowanej dla kwiatków, ale to zupełnie inna historia :))


Wszystkich zainteresowanych moimi zajęciami proszę o kontakt mailowy




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Monotypia DB , Blogger