środa, marca 13, 2019

Emocje i zwichnięta noga


Zastanawiacie się czasem nad różnymi emocjami, które są w naszym życiu? Ja bardzo często, emocje są dla mnie czymś tak oczywistym jak oddychanie. I, podobnie jak z oddechem, czasem muszę sobie uświadomić dlaczego sobie z czymś nie radzę. 
Brakuje mi oddechu jak przy długim podejściu pod coraz bardziej stromą górę. Emocje czasami są tak intensywne jak wysiłek ponad miarę. Bardzo długo nie umiałam przyznać się do słabości. Powiedzieć głośno i wyraźnie, że nie dam rady, nie mam siły, nie umiem. Kiedyś nawet zwichnęłam sobie staw kolanowy (do dziś nie pozwala mi o tym zapomnieć), żeby tylko udowodnić, że dam sobie radę...

Była zresztą podobna pora roku, tak na przełomie lutego i marca, Wysokie Tatry gdzieś po słowackiej stronie, całkiem nieźle przygotowany stok narciarski, wtedy luksusowy wyciąg z krzesełkami, jakieś 5-6 stopni na minus i fantastyczne wiosenne słońce. To nic, że od bardzo niedawna w ogóle umiałam stać na tych nartach, to nic, że inni mieli czas na naukę na mniejszych górach kilka lat wcześniej - przecież nie będę gorsza, dam radę! Strach wejść na wyciąg narciarski, strach wyjechać na górę, ale nie ma czasu na zastanawianie się. Szybko, już zjedź! Co tak stoisz?! Nie zatrzymuj się na stoku! Inni już też chcą zjechać! Nogi sztywnieją, narty jadą tam gdzie chcą, nie ważne, no już!!! Nie rób obciachu!!! Co ludzie pomyślą?! A tu skały na wierzchu, słonko świeci w oczy, lód, błoto i kamienie. Narty stawiają opór, „technika” nie pomaga, ktoś popycha, inny zajeżdża drogę. Halo! Ludzie! Ale ja przyjechałam tu na urlop, na odpoczynek?! 

Nagle, trach! Kolano! Mamo jak bardzo boli! Złamałam, zwichnęłam?! Ból trudny do opisania. Brak oddechu, sztywność nogi, zimno gorąco, słabo i wstyd….  Dobra mina, nie, nie, nie czekajcie na mnie, dam radę, tyko podziwiam widoki. 
Nie dam rady, nie zjadę na dół, trasa na 7-8 minut wydaje się długa na kilometry. Booli!!! Hej Beata, jedziemy? Pytanie bez odpowiedzi, pytający już tylko szurnął nartami, bo już, zaraz trzeba znowu jechać na górę (i tak naprawdę pytającego nie obchodzi jak się czujesz). Macham ręką, nie chcę pomocy, dam radę nie pierwszy raz, łykam łzy i zsuwam się na bezpieczną część stoku. Odpinam narty, rozpinam buty, niemal czołgam się do pokoju. Jest źle, nie znam się na medycynie, ale dwa razy większe kolano niż zwykle nie wróży nic dobrego. Boli, mam jakieś mazidła, bandaże, proszki przeciwbólowe. Ok, znieczulona chemią dam radę, jest impreza, interesujące towarzystwo, tylko o jeżdżeniu na nartach mogę zapomnieć, przynajmniej w tym sezonie. Narty to nie koniec świata.

Ale spokojnie, pamiętam, że to jest miejsce w którym piszę o sztuce i kreatywności.
Czy można mówić o sztuce w oderwaniu od emocji, uczuć, wrażeń?! (można,  tylko to będzie kompletnie bez sensu). 
Codziennie jadąc do pracy, ok. 40 km, mam czas na takie dywagacje, rozmyślania. Kiedy jesteś w jakimś określonym miejscu, możesz skupić się na zadaniu jakie masz do wykonania: praca, odpoczynek, tradycja, obowiązek. Albo skupić się byciu TU i TERAZ. Czy odpoczywanie na urlopie musi być pod dyktando? Dobrze posłuchać przewodnika, który opowiada ciekawe rzeczy, fajnie gdy w grupie jest ktoś, kto napędza aktywność. Ale czy ma to jakieś znaczenie ile razy zjechałam z tej góry? No nie, nie dla mnie. Za to pamiętam niesamowite widoki na ośnieżone Tatry, promienie słońca na nosie, skrzypienie śniegu pod nogami. Nawet to zwichnięcie kolana miało o tyle dobrą stronę, że mogłam spokojnie poczytać książkę w schronisku. Odkryłam też nowość wtedy na stoku, narty pożyczone od kolegi, idealne dla mnie – „snowblady”. Bardzo krótkie narty, na których mogłam zjechać pomimo bolącego kolana.

Kiedy widzę zabieganych ludzi w sklepie, na ulicy, mam ochotę krzyknąć: „zatrzymaj się, zobacz, poczuj, posmakuj!”. Życie jest cholernie krótkie, a dzisiejsze bardzo ważne sprawy, jurto mogą mieć zupełnie inny wymiar. Ważne jest życie jako takie. Czasem trudno przerwać spiralę powinności i różnych wymuszaczy. Ale to od nas samych zależy jak bardzo damy sobie zrobić krzywdę spełniając oczekiwania innych. Czasem dopiero zwichnięta noga, albo złamane serce powodują, że zatrzymujemy się i zaczynamy żyć „teraz”.

A „tu i teraz” jest myślą przewodnią warsztatów artystycznych na jakie Was zapraszam. Zapraszam Was do rozmowy o emocjach, o podejmowanych pod wpływem emocji decyzjach. Zapraszam Was do rozmowy o tym, jak kreatywnie zamienić negatywne emocje na twórczą ekspresję w miłej, akceptującej atmosferze. Zapraszam Was do Plenerowej Akademii Sztuki
Wiosenne słońce już się rozkręca :)


Wszystkich zainteresowanych moimi zajęciami proszę o kontakt mailowy



1 komentarz:

  1. Czasami tak bywa, że człowiek coś zwichnie, czy złamie. Nic na to się nie poradzi, grunt to żeby dobrze się leczyć. A taki https://ortogo.pl/specjalizacje/ortopedia-i-traumatologia ortopeda i traumatolog, to wie jak leczyć swoich pacjentów.

    OdpowiedzUsuń

Copyright © 2016 Monotypia DB , Blogger