środa, listopada 21, 2018

Za oknem szaro i buro


Za oknem szaro i buro, słońce dzisiaj nie chciało nawet na chwilę wyjść zza chmur. Dlatego, albo mimo tego, zabieram Was dzisiaj na pełną słońca wyspę Lanzarote. Mieszkał tam do niedawna niesamowity artysta. Mógł sobie spokojnie wieść beztroskie życie celebryty, martwiąc się jedynie o to, w jakiej nowojorskiej knajpie zjeść najbliższy lunch. On jednak wrócił w swoje rodzinne strony na wulkaniczną wyspę i zmienił ją na zawsze.

Tym artystą był Cesar Manrique - wizjoner, projektant, konstruktor. Z informacji jakie można o nim znaleźć, dla mnie bardzo ważna jest ta, że miał odwagę i przekonał społeczność wyspy do zachowania jej spójnego stylu architektonicznego i konsekwentnego braku bilbordów i reklam.

Wyspy Kanaryjskie są bardzo specyficzne, surowe, czarne wulkaniczne krajobrazy i niesamowite klify z nieustającym szumem morza i bryzy rozbijającej się o skały wody. Co roku tysiące turystów przyjeżdżają z różnych stron świata kąpać się w promieniach słońca i poleniuchować przy hotelowych basenach. Chciałabym pogadać sobie z panem Cesarem i zapytać, w którym momencie życia uświadomił sobie zagrożenie dla takich małych miejscowości jak Arrecife czy Tahiche. Przecież machina nazywana przemysłem turystycznym ma tyle zalet! Nikomu nieznane biedne wioski mogą stać się turystycznymi metropoliami dającymi pracę tysiącom mieszkańców - w obsłudze hotelowej, restauracjach, barach, salonach masażu, sklepikach z pamiątkami. A dojazd do hotelu? Lotniska, obsługa, przewoźnicy, transport zakwaterowanie spragnionych relaksu turystów. Bilbordy zachwalające wspaniałe hotelowe baseny, miejsca rozrywki, restauracje, mini golfy, windsurfing, zwiedzanie okolicy, itd. Mnóstwo ludzi ma mniej lub bardziej dochodowe zajęcie tylko dlatego, że na jednym końcu ziemi jest zimno i ponuro, a na drugim wręcz przeciwnie.

Czyżby niesamowity Hiszpan, obywatel nieskrępowanego, kolorowego świata artystów, widział też tę drugą stronę? Góry śmieci zostawionych w hotelowych pokojach, marnotrawienie żywności, niszczenie naturalnego środowiska dla kaprysu przyjezdnych i zysku właścicieli obiektów (niekoniecznie tubylców)?

A może ciekawsza byłaby rozmowa z mieszkańcami Tahiche o tym, kim dla nich był, jest, Manrique i jego wizje? Czy wyobrażają sobie swoją wyspę bez fantastycznych, kolorowych, mobilnych rzeźb jego autorstwa lub pomysłu? Czy lubią przebywać w przestrzeniach przez niego stworzonych, jak chociażby kaktusowy teatr? Reżim jednakowego lub podobnego wykańczania elewacji domów, to dla nich duma przynależności do wspólnoty czy „niewola i kajdany”?
O mamo, chyba zacznę uczyć się języka hiszpańskiego!

No dobrze, przyznam się, tak naprawdę bardzo lubię hotele, są przewidywalne i bezpieczne. Ale jednocześnie złości mnie mnóstwo rzeczy - brak poszanowania przyrody dla chwilowego zysku, marnotrawstwo jedzenia, którym można się podzielić, zaśmiecanie przestrzeni zamiast podziwiania piękna przyrody. Czy opisana dziś wyspa jest przykładem, że można pogodzić różne interesy? Mam nadzieję, że tak i że nie jest to wyjątek. 
Do zobaczenia na Wyspach Kanaryjskich, albo gdziekolwiek indziej, gdzie akurat jest cieplutko i świeci słońce!



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2016 Monotypia DB , Blogger